: MENU :

- Historia szkoły
- Aktualności
- Dyrekcja
- Nauczyciele
- Kontakt


: Dla nauczycieli, rodziców i uczniów :

- Dokumenty szkolne
- Ocenianie
- Regulaminy
- Egzamin gimnazjalny
- Lektury szkolne
- Wykaz podręczników


: ZOBACZ :

- Kalendarz szkolny
- "Mała Pozytywka"
- Rada Rodziców
- Samorząd Uczniowski
- Przydatne linki


 : TURYSTYKA :

- Historia miejscowości
- Informacje o gminie
- Mapa dojazdu
- Zabytki gminy
- Sławni mieszkańcy
- Polecamy
- Punkt Informacji Turystycznej


: ARCHIWUM :










OPIS  CMENTARZA  W   GRODZISKU z 1877 r.

wg   MARII  KONOPNICKIEJ  

ZAMIESZKAŁEJ W POBLISKIM GUSINIE w latach 1872-1877

         Nie   widziałam  milszego  zakątka,  jak  był  mały,  wiejski  cmentarz w   Grodzisku.  Niski  wał  z  kamieni  z  trzech  stron  go  tylko  grodził,  ale z czwartej za to grunt był wzniesiony dość znacznie, a pod nim, jak okiem zajrzeć,  ciągnęły  się  mokre  łąki,  wiły  strugi  i  czerniły  kępy  olszowe. 
Od niższej, piaszczystej strony kopano zwykle chłopskie doły, iż robota była tam  lżejszą,  i  co się zresztą ma chłop skrabać gdzieś na górę. Tuś żył, tu leż i basta. Murowane znów groby a było ich kilka, stały na stromym skraju cmentarza i świeciły z góry wapnem lub cegłą czerwoną. Z brzegu, u wejścia, kilka drobnych, ledwo ociosanych i krzywo zatkniętych krzyżyków sterczało z piaszczystych, rozsypujących się wzgórków. Dalej, na górze, stały krzyże, co się nazywa, zielone, niebieskie, żółte, z daszkami, z włóczniami, był nawet taki,  co  miał  kurka  blaszanego  na wierzchu. W połowie wysokości była na nich zwykle przybita okrągła, wapnem pobielona tablica, na której stał napis. Napisy były różne. Czasem wprost: D. O. M.  Tomasz Balcer albo Maciej Kmiecik, albo Walenty Kałużny, czasem wszakże bywały tam i inne jeszcze rzeczy.
    Był wtedy we wsi organista Sroczyński,  wielce uczony, który ze dworu książki pożyczał i pisywał wiersze. Ten, co przedniejszym gospodarzom sam napisy na tablicy układał, albo może i z książek je formował. Trudno wiedzieć. On to dla Trusika, karczmarza, taki wyszykował napis:

                                     Moi kochani dobranoc.

                                     Dobrze jest cóż boska moc

                                    Czyni z nami. Dziękuję wam za waszą wierność.

                                     Jezus woła mnie na wieczność.

                                     BądĽ i z wami.

    Była to bardzo piękna tablica, a dobroduszność tego napisu zawsze mnie rozrzewniała głęboko. Ale prawdziwym triumfem Sroczyńskiego był krzyż ogólny cmentarny, w pośrodku mogił stojący, wedle jego dyspozycji zrobiony.  Krzyż  ten  był  cały  czerwony,  trzy  białe  gałki miał u szczytów, a poniżej przybitych stóp Chrystusa wielką trupią głowę na dwóch piszczelach, jakby z mamuta wyjętych, opartą, pod nią zaś tablica z takim napisem:

                                       I nierychło, nierychło godziny spływają,

                                       Ach, leniwe kwadranse rokiem się stają,

                                       Żelazne czasy moje i chwilowe wieki,

                                       Przez które z łez nie oschną powieki.

                                       Nieszczęśliwe kwadranse, przeklęte minuty,

                                       Niejeden z was przeminie i styczeń, i luty.

                                       I miesięczne promienie zagasną, i słońca,

                                       A nigdy się wieczność nie doczeka końca.

     Podobno Sroczyński kupił sobie w tym czasie srebrny zegarek i to zapewne  natchnęło  go  owymi aluzjami do kwadransów i minut. Cmentarz w Grodzisku był zwykle bardzo ożywiony: to krowina jaka połakomiła się na nędzny  chwast,  jaki  tam  wyrastał,  to  szkapa  spętana   wlazła  i  wyleĽć nie chciała to kury grzebały się w piasku.

Ale najwięcej ruchu sprawiały chłopaki wdrapujące się pod górę, od łąki, po fujarki   wiosną. Co  która wierzba wypuściła rózgę, chlast!...już jej nie ma. A  pod  drzewem  leży  wykręcony  biel,  czasem  mokry  jeszcze od miazgi, i trzpień zepsuty, i moc naszarpanych liści, a na całym tym pobojowisku siedzi Antek  od  kowala;  bose  nogi  zwieszają  mu  się  z górki, muchy łażą mu po twarzy, włosy na oczy spadły, on gra, a gra, aż echo od kęp olszowych idzie, a tu mu skowronek podrzeĽnia, w ton wpada, przebija zawodzenie fujarki i ginie w jasności słonecznej.
Taką to kapelę miały groby na onym cmentarzu.
 A mieszał się do niej często i klekot bocianów brodzących po łące.
Kiedym tam była po raz ostatni, zbierały się właśnie ku odlotowi.

Pod  wieczór się już miało i słońce gasło, kiedy zaczęły się zlatywać na łąkę. Z czterech stron świata leciały, a co który przyleciał to wszczynał się klekot taki, że aż w uszach lgło. Stado zebrało się wreszcie, chwytając naprędce żer w łąkach przygodnych i jakby czekając na hasło. Aż, gdy zorze przed zachodnie  stanęły  nad  lasem,  zerwały  się  bociany  z ogromnym klekotem i biciem skrzydeł ciężkich i popłynęły w tę różaność złotą długim, długim sznurem. A każdy na piórach miał plamkę czarną, niby grudkę czarnej ziemi, zabraną z tych pól, kędy się ich gniazda zostały...

 (Maria Konopnicka, Pisma wybrane, Warszawa 1951r. „Książka i Wiedza „ t. II, str. 151-153)   

Cmentarz w Grodzisku

Wstecz 

Certyfikat "Projekt z klasą"